Seven water after pudding
Thread poster: Andrzej Lejman
Andrzej Lejman
Andrzej Lejman  Identity Verified
Poland
Local time: 00:36
Member (2004)
German to Polish
+ ...
Jan 26, 2007

Do poczytania w chwili wolnej tu:

http://wiadomosci.onet.pl/1386841,2679,1,kioskart.html


Ciekawe, jak (o ile w ogóle) zmieni się polszczyzna, gdy za kilka lat część emigrantów zacznie wracać.
Choć coraz częściej słyszy się głosy, że jak ktoś myśli, że oni wrócą, to myśli...


 
Justyna Kula
Justyna Kula  Identity Verified
Local time: 00:36
English to Polish
+ ...
To zjawisko nagminne wśród Polaków za granicą... Jan 26, 2007

... nie tylko na Wyspach Brytyjskich.

Mam rodzinę w Kanadzie. I tam jest tak samo, mówią np. idę wziąć szauer, włącz er-kondiszyn, wymyłeś kuler?, weź wena i pojedź do tim hortons po dołnaty, o kupiłaś nowy tejbl set, itede.

Tyle, że dla nich jest to naturalne, to część ich kanadysko-polskiej rzeczywistości. Sama po paru miesiącach pobytu zaczęłam używać niektórych zwrotów. Bo niewykluczone, że nie zrozumieliby mnie, gdybym zapytała: można
... See more
... nie tylko na Wyspach Brytyjskich.

Mam rodzinę w Kanadzie. I tam jest tak samo, mówią np. idę wziąć szauer, włącz er-kondiszyn, wymyłeś kuler?, weź wena i pojedź do tim hortons po dołnaty, o kupiłaś nowy tejbl set, itede.

Tyle, że dla nich jest to naturalne, to część ich kanadysko-polskiej rzeczywistości. Sama po paru miesiącach pobytu zaczęłam używać niektórych zwrotów. Bo niewykluczone, że nie zrozumieliby mnie, gdybym zapytała: można włączyć klimatyzację/klimę zamiast można włączyć er-kondiszyn?
Collapse


 
Joanna Borowska
Joanna Borowska  Identity Verified
Poland
Local time: 00:36
English to Polish
I will animal to you... Jan 26, 2007

Nikt już nie składa podania o pracę. On "aplikuje", od angielskiego "apply".


Mam na ten wyraz uczulenie i jak widzę "złóż aplikację" to bardzo się denerwuję - wrrr...

Pamiętam, jak kiedyś w Stanach kolega wrócił z pracy i mówił, że dzisiaj u nich w barze było bardzo "zajęte". Ja mu na to, że "zajęte" to może być w szalecie publicznym.
A za chwilę zapytałam, czy nie pojedzie ze mną "do mola"

Podobny wątek tu:
http://www.proz.com/post/304218



[Edited at 2007-01-26 14:32]


 
Magda Dziadosz
Magda Dziadosz  Identity Verified
Poland
Local time: 00:36
Member (2004)
English to Polish
+ ...
Nie trzeba emigrować, żeby posłuchać takiego języka... Jan 26, 2007

wystarczy wpaść do biura jakiejś korporacji międzynarodowej np. w Warszawie. Typowe dialogi wyglądają np. tak:
"- Asia, Dżiem pyta, gdzie są minutki ze spotkania z ki akauntami?
- W tym dużym fajlu. Sama poszukaj, ja idę do lanchrumu..."

samo życie

Magda


 
Rafal Piasta
Rafal Piasta  Identity Verified
Poland
Local time: 00:36
English to Polish
+ ...
Jak chcecie zobaczyć nową wersję polskiej polszczyzny- allegro Jan 27, 2007

To dopiero jest popis naszych rodaków. Ciekawe ile z tego wejdzie do oficjalnych słowników w ciągu np. 10 lat hehe
Pozdrawiam wszystkich purystów,
Rafał


 
Rafal Piasta
Rafal Piasta  Identity Verified
Poland
Local time: 00:36
English to Polish
+ ...
Obawiam się, że biznes do poprawności języka tak się ma jak... Jan 27, 2007

garbaty do ściany - nijak nie przystaje. Znam ludzi, którzy mówiąc po polsku są tak zrozumiali jak dla mnie język węgierski, a kasiory mają pełne worki i zatrudniają ludzi nie tylko wykształconych, ale i sprytnych na tyle, żeby im nie mieszali w "garze" hehe. Co o tym myślicie?
Rafał


 
Elzbieta Pulawska
Elzbieta Pulawska  Identity Verified
Local time: 00:36
English to Polish
+ ...
Nie tylko biznes Jan 28, 2007

Myślę, że nie na kasiorze w worze polega spełnione życie, a przynajmniej nie tylko. W historii - ci, którzy się uczyli, to wiedzą - umiejętność wyrafinowanej konwersacji i tzw. kultura wysoka były atrybutem klas wyższych i tak już pozostało - tylko teraz podział na klasy wyższe i niższe biegnie nieco inaczej i jest tych podziałów więcej w zależności od przyjętego systemu aksjologicznego. Można ludzi dzielić na tych z kasiorą i tych bez, ale też na intelektualistów i ... See more
Myślę, że nie na kasiorze w worze polega spełnione życie, a przynajmniej nie tylko. W historii - ci, którzy się uczyli, to wiedzą - umiejętność wyrafinowanej konwersacji i tzw. kultura wysoka były atrybutem klas wyższych i tak już pozostało - tylko teraz podział na klasy wyższe i niższe biegnie nieco inaczej i jest tych podziałów więcej w zależności od przyjętego systemu aksjologicznego. Można ludzi dzielić na tych z kasiorą i tych bez, ale też na intelektualistów i yntelygentnych inaczej - tych drugich nigdy poprawnie posługiwać się językiem ojczystym, już o obcych nie wspominając, nauczyć się nie da i chyba im to zwisa. Język służy im tylko do prostego porozumiewania się (Heniek, zapieradlaj z innego postu), a wszelkie radości wynikające ze smakowania literatury i poezji są im więcej niż obce.
Co do potknięć językowych, to każdemu się zdarza i dla mnie osobiście nie ma większej przyjemności, niż pośmiać się z własnych lapsusów, a i dobrodusznie również z koleżeństwa.
Co do emigracji - znam ludzi, którzy spędzili za granicą kilkadziesiąt lat, a język, którym się posługują jest nienaganny, chociaż mają niejakie trudności w zrozumieniu telewizyjnych wiadomości, kiedy przyjadą do kraju. Zresztą w dobie internetu można zmiany w języku śledzić na bieżąco, pod warunkiem, że człowiekowi na tym zależy. Żona mojego dziadka, po kilkudziesięciu latach spędzonych w New Jorkie mówiła do niego "Liudwik, położi masło w refrigirejtor" - tylko dlatego, że kiedy w latach czterdziestych opuszczała rodzinną Rygę, takie rzeczy, jak lodówki były tam zupełnie nieznane, a więc nienazwane.
Co do polangielskiego czy innego tubylczo-polskiego narzecza to chyba jest ono prostym wynikiem lenistwa umysłowego wyniesionego z polskiej (i nie tylko) szkoły. Ci ludzie niegdy nie będą posługiwać się poprawną polszczyzną, jak też nigdy nie nauczą się prawidłowo mówić po angielsku czy też po innemu zagranicznemu.
Naszym, według mnie, zadaniem jest podtrzymanie upadającej kultury języka i staranie się o to, aby nasze przekłady trzymały minimalny chociaż poziom poprawności. Że jest to trudne dowodzą miliony stron przekładów dostępnych w internecie, a z grubsza tylko przypominających nasz język rodzimy. Dotyczy to zwłaszcz tłumaczeń tzw. technicznych.
Tak na koniec, to niedawno tłumaczyłam prezentację czegoś tam dla zarządu jednego z większych polskich banków. Jeden z wiceprezesów, Polak zresztą, zaczął wymianę myśli na temat z prezenterami po polsku, po czym po paru zdaniach zrezygnował stwierdziwszy, że nie bardzo wie, jak owe fachowe nadzwyczaj stwierdzenia wyrazić, więc przejdzie na angielski, a ja mam tłumaczyć na polski dla reszty zarządu. Czyli fachowiec nie potrafi, a tłumacz musi!!!!
Pozdrawiam. Nie dajmy się zglajszachtować - to mój apel do koleżanek i kolegów.
Elżbieta

[Edited at 2007-01-28 05:38]
Collapse


 
Rafal Piasta
Rafal Piasta  Identity Verified
Poland
Local time: 00:36
English to Polish
+ ...
Zgadzam się w całej rozciągłości z Elą :) Jan 28, 2007

Elzbieta Pulawska wrote:

Myślę, że nie na kasiorze w worze polega spełnione życie, a przynajmniej nie tylko. W historii - ci, którzy się uczyli, to wiedzą - umiejętność wyrafinowanej konwersacji i tzw. kultura wysoka były atrybutem klas wyższych i tak już pozostało - tylko teraz podział na klasy wyższe i niższe biegnie nieco inaczej i jest tych podziałów więcej w zależności od przyjętego systemu aksjologicznego. Można ludzi dzielić na tych z kasiorą i tych bez, ale też na intelektualistów i yntelygentnych inaczej - tych drugich nigdy poprawnie posługiwać się językiem ojczystym, już o obcych nie wspominając, nauczyć się nie da i chyba im to zwisa. Język służy im tylko do prostego porozumiewania się (Heniek, zapieradlaj z innego postu), a wszelkie radości wynikające ze smakowania literatury i poezji są im więcej niż obce.
Co do potknięć językowych, to każdemu się zdarza i dla mnie osobiście nie ma większej przyjemności, niż pośmiać się z własnych lapsusów, a i dobrodusznie również z koleżeństwa.
Co do emigracji - znam ludzi, którzy spędzili za granicą kilkadziesiąt lat, a język, którym się posługują jest nienaganny, chociaż mają niejakie trudności w zrozumieniu telewizyjnych wiadomości, kiedy przyjadą do kraju. Zresztą w dobie internetu można zmiany w języku śledzić na bieżąco, pod warunkiem, że człowiekowi na tym zależy. Żona mojego dziadka, po kilkudziesięciu latach spędzonych w New Jorkie mówiła do niego "Liudwik, położi masło w refrigirejtor" - tylko dlatego, że kiedy w latach czterdziestych opuszczała rodzinną Rygę, takie rzeczy, jak lodówki były tam zupełnie nieznane, a więc nienazwane.
Co do polangielskiego czy innego tubylczo-polskiego narzecza to chyba jest ono prostym wynikiem lenistwa umysłowego wyniesionego z polskiej (i nie tylko) szkoły. Ci ludzie niegdy nie będą posługiwać się poprawną polszczyzną, jak też nigdy nie nauczą się prawidłowo mówić po angielsku czy też po innemu zagranicznemu.
Naszym, według mnie, zadaniem jest podtrzymanie upadającej kultury języka i staranie się o to, aby nasze przekłady trzymały minimalny chociaż poziom poprawności. Że jest to trudne dowodzą miliony stron przekładów dostępnych w internecie, a z grubsza tylko przypominających nasz język rodzimy. Dotyczy to zwłaszcz tłumaczeń tzw. technicznych.
Tak na koniec, to niedawno tłumaczyłam prezentację czegoś tam dla zarządu jednego z większych polskich banków. Jeden z wiceprezesów, Polak zresztą, zaczął wymianę myśli na temat z prezenterami po polsku, po czym po paru zdaniach zrezygnował stwierdziwszy, że nie bardzo wie, jak owe fachowe nadzwyczaj stwierdzenia wyrazić, więc przejdzie na angielski, a ja mam tłumaczyć na polski dla reszty zarządu. Czyli fachowiec nie potrafi, a tłumacz musi!!!!
Pozdrawiam. Nie dajmy się zglajszachtować - to mój apel do koleżanek i kolegów.
Elżbieta

[Edited at 2007-01-28 05:38]


Moja mama jest pisarką, poetką, malarką i redaktorką...na emeryturze. Nie ma pełnych worków kasiory, ale ma dużo przyjaciół i osób życzliwych. Gromadzi wokół siebie nawet młodzież, która chętnie i z własnej nie przymuszonej woli ale z potrzeby serca/duszy, odwiedza aranżowane przez nią spotkania w grupie literackiej pod nazwą "Wiklina". Myślę, że jest przykładem osoby spełnionej w wielu dyscyplinach. Mimo, że jest emerytką, wcale tego po niej nie widać. Aktywnie uczestniczy w życiu, nie tylko kulturalnym. Tym bardziej cieszę się, że mam taką wspaniałą mamę i partnera z którym można zawsze o wszystkim porozmawiać. Oby takich ludzi nam przybywało jak najwięcej. Są oni "solą naszej ziemi", a dla mnie prawdziwym skarbem, który będę pieczołowicie chronił i wspierał w miarę moich skromnych możliwości. Pozdrawiam wszystkich, którzy cenią sobie inne wartości, często nie mniej niż pozycję finansową, a wynikający z niej status społeczny.... potrafią rozróżnić i ocenić przez pryzmat doświadczeń życiowych wynikających z własnego doświadczenia oraz pracy twórczej i nie tylko... Język jest piękny w sobie tym, że jest pomocny w wyrażaniu i dokumentowaniu myśli. Język pisany stanowi wartość nieprzemijającą zgodzicie się ze mną, czy znowu dostanę następne lanie
ps. o mojej mamie, jak ktoś chce, można trochę poczytać na www.bpiasta.prv.pl


[Edited at 2007-01-28 07:47]


 
Elzbieta Pulawska
Elzbieta Pulawska  Identity Verified
Local time: 00:36
English to Polish
+ ...
Tym większa odpowiedzialność Jan 28, 2007

Cieszę się, Rafale, że masz tak wspaniałą mamę, która zresztą pokoleniowo jest mi bliska, ale chyba tym większa odpowiedzialność spoczywa na tobie, aby wyznawane przez nią wartości nie tylko chwalić, ale też wcielać w codziennym życiu. Moje obie córki - jedna jest filologiem klasycznym i patrologiem (politically correct version: filolożką klasyczną i patrolożką), a druga malarką - język polski znają, na codzień używają i pilnują - i chociaż między sobą porozumiew... See more
Cieszę się, Rafale, że masz tak wspaniałą mamę, która zresztą pokoleniowo jest mi bliska, ale chyba tym większa odpowiedzialność spoczywa na tobie, aby wyznawane przez nią wartości nie tylko chwalić, ale też wcielać w codziennym życiu. Moje obie córki - jedna jest filologiem klasycznym i patrologiem (politically correct version: filolożką klasyczną i patrolożką), a druga malarką - język polski znają, na codzień używają i pilnują - i chociaż między sobą porozumiewamy się rozmaitymi łamańcami słownymi wymyślonymi na wewnątrzrodzinny użytek, nie uciekając zresztą od wulgaryzmów - to nikomu (wliczam w to również innych członków mojej rodziny) do głowy by nie przyszło, aby przenosić to na forum kontaktów publicznych.
Dodam do poprzedniego wpisu, że w trakcie moich zmagań tłumaczeniowo-kabinowych prawdziwie cierpię, kiedy na mównicę wychodzi gość (płeć obojętna) i niegramatycznie tudzież chaotycznie, nie wspominając o tempie, wypowiada się na ważne tematy. Nie tylko trudno to przetłumaczyć, ale obawiam się, że też niewiele dociera do audytorium, chociaż być może przekaz jest niewykle ważny merytorycznie.
To nie ja: "...aby język giętki powiedział wszystko, co pomyśli głowa". Problem więc nurtuje niektórych od stuleci. Jeszcze raz apeluję: róbmy wszystko, aby trzymać standardy, choćby nawet na tym polu samotnie przyszło nam walczyć, bo z literatami to różnie teraz bywa.

Elżbieta
Collapse


 


To report site rules violations or get help, contact a site moderator:

Moderator(s) of this forum
Monika Jakacka Márquez[Call to this topic]

You can also contact site staff by submitting a support request »

Seven water after pudding






Anycount & Translation Office 3000
Translation Office 3000

Translation Office 3000 is an advanced accounting tool for freelance translators and small agencies. TO3000 easily and seamlessly integrates with the business life of professional freelance translators.

More info »
CafeTran Espresso
You've never met a CAT tool this clever!

Translate faster & easier, using a sophisticated CAT tool built by a translator / developer. Accept jobs from clients who use Trados, MemoQ, Wordfast & major CAT tools. Download and start using CafeTran Espresso -- for free

Buy now! »