This site uses cookies.
Some of these cookies are essential to the operation of the site,
while others help to improve your experience by providing insights into how the site is being used.
For more information, please see the ProZ.com privacy policy.
This person has a SecurePRO™ card. Because this person is not a ProZ.com Plus subscriber, to view his or her SecurePRO™ card you must be a ProZ.com Business member or Plus subscriber.
Affiliations
This person is not affiliated with any business or Blue Board record at ProZ.com.
Polish to English: The scary children's book that's even scarier for adults General field: Art/Literary Detailed field: Journalism
Source text - Polish The scary children's book that's even scarier for adults
http://www.guardian.co.uk/books/booksblog/2009/apr/20/john-christopher-death-grass
Sam Jordison 21 April 2009
It's generally a sound policy to avoid revisiting in adulthood the books that delighted you when you were a child. There's nothing wrong with feeling nostalgia for them, but it's generally best to admit that what we seek from them is not so much good stories well-told as childhood comfort. We don't want the prose: we want to recreate that happy time when our most pressing concern was losing at marbles, and when someone appeared every so often with a plate of biscuits and a nice refreshing glass of Ribena.
But, as Thomas Wolfe warned, you can't go home again. If you return to those old favourites, the chances are that your memories will be forever tarnished. You will fail to rediscover the magic that entranced you first time around – but you will realise that Enid Blyton is a bigot, Willard Price a boor and Anne of Green Gables a bore. There are exceptions: Roald Dahl is a genius at any age; so too is Lewis Carroll. But even with such fine writers it's rare that a book will impress your older self as much as when it first swam into your ken as a child. Even more "adult" books can lose some of their sheen as you lose your innocence. Lord Of The Rings is the classic example, but I know I'll never enjoy Wuthering Heights as much as I did when I was 12, nor most of the Charles Dickens I probably didn't properly understand as a precocious pre-pubescent.
So when I heard that John Christopher's The Death of Grass had been reprinted by Penguin for the first time in years, I had mixed feelings. When I read this 1950s SF about a world starved and thrown into barbarism by the eponymous calamity aged 11, it blew my mind. I don't think I'd ever come across something so brutal, for a start. In contrast to his contemporary John Wyndham, who makes the destruction of the earth sound like jolly good fun, John Christopher brings us hell. This is a book where innocents are killed without remorse, individually and in cold blood, for scraps of food, where women have the choice of becoming rape victims, chattels or murderers, where children cling to their parents' killers for survival, and where (best of all for me, reading it in the library of my nearby northern grammar school) the town of Sedbergh is burned to the ground and its population turned into a marauding barbaric mob.
Translation - English Przerażające książki dla dzieci są jeszcze bardziej przerażającymi dla dorosłych.
http://www.guardian.co.uk/books/booksblog/2009/apr/20/john-christopher-death-grass
Sam Jordison 21 April 2009
Zazwyczaj rozsądne jest nie wracanie w dorosłości do książek, którymi rozkoszowaliśmy się w dzieciństwie. Nie ma nic złego w uczuciu nostalgii za nimi, ale należy przyznać, że to, czego w nich szukamy to nie dobre historie opowiedziane na pocieszenie w dzieciństwie. Nie chcemy prozy, chcemy odtworzyć ten błogi okres, kiedy naszym największym zmarwieniem była przegrana w kulki i kiedy od czasu do czasu ktoś pojawiał się z talerzykiem herbatników i orzeźwiającą szklanką napoju.
Ale, jak napisał sławny amerykański powieściopisarz Thomas Wolfe, „nie ma powrotu”. Jeśli powrócisz do swych dawnych ulubionych książek, jest szansa, że twoje wspomnienia zostanął na zawsze zniszczone. Nie odnajdziesz jeszcze raz magii, która oczarowała Cię za pierwszy razem, ale zdasz sobie sprawę, że Enid Blyton, brytyjska autorka książek dla dzieci, jest bigotką, Willard Price, amerykański autor fikcji dziecięcej, gburem, a Ania z Zielonego Wzgórza zwykłą nudziarą. Istnieją wyjątki takie jak Roald Dahl i Lewis Carroll, których książki wydają się genialne niezależnie od wieku czytelnika. Jednak nawet w przypadku tak wielkich pisarzy rzadko zdarza się, aby po latach książka wywarła na nas tak duże wrażenie, jak kiedy po raz pierwszy w dzieciństwie wpadła nam w ręce. Nawet bardziej "dorosłe" książki mogą stracić część swojego blasku, w miarę jak my tracimy naszą niewinność. „Władca Pierścieni” jest tego klasycznym przykładem. Wiem też, że już nigdy nie będę rozkoszować się „Wichrowymi Wzgórzami” tak bardzo, jak kiedy miałem 12 lat, tak zresztą jak większością dzieł Karola Dickensa, których jako bardzo młody czytelnik prawdopodobnie całkowicie nie zrozumiałem.
Gdy więc usłyszałem, że „Śmierć trawy” Johna Christophera została wznowiona przez wydawnictwo Penguin po raz pierwszy od wielu lat, miałem mieszane uczucia. Kiedy jako 11-latek przeczytałem tę książkę z gatunku science fiction napisaną w latach 50-tych o wygłodzonym świecie pogrążonym w barbarzyństwie z powodu tytułowej klęski, byłem pod ogromnym wrażeniem. Przede wszystkim nie pamiętam, żebym kiedykolwiek później zetknął się z czymś tak brutalnym. W przeciwieństwie do współczesnego mu Johna Wyndham, który przedstawia zniszczenie ziemi jako świetną zabawę, John Christopher obrazuje piekło. Jest to książka, w której niewinni są zabijani bez skrupułów, pojedynczo i z zimną krwią w walce o resztki żywności, gdzie kobiety mogą być jedynie ofiarami gwałtów, niewolnicami lub morderczyniami, gdzie dzieci lgną do morderców swych rodziców, żeby przeżyć i gdzie miasto Sedbergh jest całkowicie spalone a jego mieszkańcy przeistaczają się w plondrującą, barbarzyńską hałastrę (co zresztą podobało mi się najbardziej, gdy czytałem tę książkę w bibliotece mojej pobliskiej szkoły).
Translation has always been my passion. But because in some fields without appropriate education people can work where they like I decided to go to University in England and study applied translation.
Since 2007 I translate for the Polish company in London.
In summer 2009 I decided to work in Polish translation office where I was a member of big translation team.