Jun 1, 2004 19:39
20 yrs ago
German term

pytanie konkursowe VII/12 (finisz)

German to Polish Art/Literary Poetry & Literature konkurs
Dziœ ju¿ nie bêdzie ¿adnych s³ówek. Proszê o sklejenie wszystkich kawa³ków opowieœci i zamieszczenie jej poni¿ej.

Dodatkowe 4 punkty mo¿na zdobyæ za odgadniêcie autora powieœci, z której pochodzi³y cytowane s³owa. Je¿eli do po³udnia w œrodê nikt nie zgadnie, bêdzie podpowiedŸ. Przypominam, ¿e mo¿na podaæ tylko jedno nazwisko (i jedno po ewentualnej podpowiedzi).

Zasady konkursu: http://www.proz.com/topic/21418

Discussion

Non-ProZ.com Jun 3, 2004:
Stasku, encyklopedia odpada to jest powie��!
Non-ProZ.com Jun 2, 2004:
podpowied� orygina� powie�ci nie powsta� po niemiecku, ergo autor te� nie musi by� Niemcem :)

Proposed translations

1 day 3 hrs
Selected

VII/12

Jakieś parę lat temu, pewien przebiegły i przemyślny urzędnik w rządzie radzieckim doszedł do wniosku, że nic innego jak babskie plotki przynoszą zgubę narodowej gospodarce. Wprowadzono więc bezwzględny zakaz plotkowania.
Kręgi niewieście ogarnęły popłoch i panika nie do opisania. Doświadczone przez lata radzieckie Plotkarki, kobiety czynu o rumianych licach, postanowiły wziąć sprawy w swoje ręce. W piwnicy komunalnej w jednym z moskiewskich bloków, zawiązał się Tajny Związek Zawodowy Plotkarek Radzieckich, na czele którego stanęłą Swietłana N., która poprzysięgła uroczyście strzec tajemnicy związku choćby ją przypalali.
Smętne życie Swietłany N. nabrało oto barwy i sensu. Jeszcze wczoraj co najwyżej w kolejce po musztardę a już dziś, stała na czele związku i na dodatek chroniła jego tajemnicy! Ach, jakże chciała podzielić się tą cudowną wieścią ze swoim chlopakiem... Ale Stiopa był urzędnikiem państwowym. Czy ich związek miał szanse przetrwać w nowych okolicznościach? Chwila nieuwagi i tajne informacje mogły wyciec i dotrzeć do niepowołanych uszu. Do jakże pięknych i ponętnych uszu Stiopy S.
Głównym zadaniem TZPR było niczym nie ograniczone plotkowanie na całego i ile wlezie. Miejscem spotkań w celu uprawiania zakazanego procederu stała się komórka w bloku Swietłany. Właściwie nie było wyznaczonej pory zebrań. Zawsze znalazło się kilka osób skłonnych podtrzymywać kontakty z innymi członkami związku. Drzwi otwierano na uzgodnione wcześniej hasło - Omega (imię żółwia Swietłany). Wszelkie środki ostrożności żywcem czerpano z filmów o tajnych agentach, jakich nie brakowało w kolekcji Stiopy.
Wieści o tajnych zebraniach rozchodziły się między członkiniami TZPR całkiem samoistnie. Nie trzeba było wykorzystywać do tego żadnych uzbrojonych kurierów, jak na tych filmach Stiopy. Zresztą odbywały się one niezwykle regularnie, każdego wieczora, zawsze bowiem znalazło się mnostwo ważnych tematów do oplotkowania. Gorzej było z z kwestią dochowania tajemnicy. Wkrótce, cała Moskwa szeptała o tlącym się płomyku reakcji w piwnicy bloku, co go miliony rąk wznosiły.
Najgorsze zaś ze wszystkiego było wewnętrzne rozdarcie jakie targało sercem Swietłany. Stała na czele nielegalnej organizacji, podczas gdy jej ukochany Stiopa pełnił funkcję naczelnika więzienia, "firmy" służącej do izolowania takich właśnie wrogich jednostek jak ona. Był osobą wpływową, na tak zwanym stanowisku.
Wzbierające w niej poczucie winy i rozdarcia sprawiło, że pomału zaczął zanikać jej początkowy entuzjazm i chęć rozwoju TZPR. Straciła radość życia, poczuła się jak straszne jakieś indywiduum, jak zarażona dżumą, zasługująca na to, by jej imię wpisać do Wielkiej Księgi Zagłady bez nadziei na ułaskawienie. Wkrótce przecież mogła z ukochanej Stiopy przeistoczyć się jednego z jego więźniów, resztę życia spędzając wśód złoczyńców, szantażystów i wymuszaczy.
Swietłana zaczęła poważnie rozważać możliwość rezygnacji ze swego uprzywilejowanego stanowiska w tajnym związku. Pomyślała, że może nie warto narażać dopiero co rozkwitłej miłości nawet dla tak szczytnej politycznej idei. Mogłaby przecież zacząć robić karierę. Najlepiej w branży spożywczej albo innej porządnej firmie państwowej.
Równie nieznośne było bieganie po schodach tego olbrzymiego bloku. Swietłana mieszkała na 11ym piętrze, a winda ustawowo działała tylko w parzyste dni miesiąca (wtedy też robiła swoje zakupy). W pozostałe dni, zmuszona była pokonywać piechotą tysiące schodów, aby dotrzeć na zebranie. Postanowiła, poddać propozycję zebrań co drugi dzień glosowaniu. Chaos w sercu i ból w nogach – to wszystko co miała z TZPR.
Przed oczami stanęła jej poczciwa twarz Stiopy, jego smutne oczy pełne były wyrzutu i rozczarowania. Nie był to przesadnie wrażliwy chłopak, na pewno też niełatwo było go zastraszyć, co to to nie. Był jednak ponad wszystko człowiekiem prawym i przestrzegającym przepisów, zwłaszcza państwowych. Mierził go nieco ich pozamałżeński, jakże więc nielegalny związek, ale nie aż tak bardzo jak mierziłoby go uchylanie się od płacenia podatków czy organizowanie tajnych zebrań.
W duszy Swietłany toczyła się walka. Z jednej strony był jej związek ze Stiopą, z drugiej - związek ze Związkiem. Jakkolwiek postąpi, nade wszystko pragnęła zachować twarz i dobre imię. Pomyślała, że tak bardzo jak w interesie kobiety leży walka o nieograniczanie jej naturalnych praw przez państwo, tak samo też w jej interesie było założenie rodziny i życie u boku ukochanego. Żegnaj TZPR! Stiopa, będę Twoją żoną, wierną i posłuszną.

***
Nie odważę się tego wszystkiego przeczytać naraz...


Something went wrong...
4 KudoZ points awarded for this answer. Comment: "Chyba czas zakończyć konkurs, mimo że nikt nie miał odwagi choćby jednym słowem skomentować Waszych opowiadań. Pewnie z wrażenia nie byli w stanie tego zrobić, bo gdzie im do Was! Powiem krótko, ja też jestem pod wrażeniem Waszej pomysłowości, bo w końcu nie jest łatwo pisać opowiadanie codziennie po kawałku, nie wiedząc, co będzie dalej. Wielkie brawa dla NowEvy za wciągającą historię. Zawsze niecierpiliwie czekałam, co będzie dalej. ;) I, oczywiście, 4 punkty za całość. A_Lex trafiła najbardziej w temat i nastrój oryginału. Wyczułaś podświadomie? ;) Tygru - jesteś dzielna, ja bym nie miała siły pisać takiej epopei. Że o natchnieniu nie wspomnę. Z kolei czytając dzieje gorzelni Staska zaśmiewałam się do łez. Wszystkie teksty były rewelacyjne! Jeśli chodzi o autora, to 1 punkt przysługuje Staskowi, który wprawdzie nie zgadł, o kogo chodziło, ale przynajmniej próbował. :) Chodziło o Roberta Ludluma, a słowa wzięłam z fragmentu książki "Weekend z Ostermanem". Bardzo Wam dziękuję za wytrwałość. Mam nadzieję, że bawiliści się równie dobrze jak ja. :) Podsumowanie za chwilę na forum."
+1
1 hr

VII/12 This is the end... beautiful friend...

ymcy-ymcy

Lat temu kilka, po szampańskiej z kawiorem akcji
puścił ploty plugawe zapluty jeden karzeł reakcji.
Że niby zdradzieckie nałogi radzieckiego człowieka
to sekret, na który kropelkami do CIA* wciąż przecieka.
Skutek tych pomówień? - Gospodarka płynów w narodzie
po dziś dzień opiera się na mocno święconej wodzie.

ymcy-ymcy

Trop tych doniesień owiany tajemnicą...
Niejednemu agentowi rumieni się lico,
gdy dowiaduje się szczegółów od informatora.
Tajemnica być musi zachowana,
inaczej: łeb do wora!

ymcy-ymcy

Urzędnicy ministerstwa obronności
mają się szczególnie na baczności.
Gdy nastąpi ważnych danych wyciek –
dzień cały grzmi w centrali szefa wycie.

ymcy-ymcy

Wynagrodzenie zaś za zdobyte przez agentów namiary,
co prowadzą do kontaktów i informacji bezmiaru,
to nie tylko komórka służbowa, co się zowie :)
lecz także czasomierz – wprost od Cindy, panowie!

ymcy-ymcy

Z regularnością tych czasomierzy –
jak kto nie chce, niech nie wierzy,
brykali przez kolczastą granicę objuczeni giwerami kurierzy,
ściskając za pazuchą piersiówki „Gehajma”, co gardło jeży,
a doglądał ich sam prezydent z moskiewskiej Kremla wieży.

ymcy-ymcy

Gdy już działalność na wrogim terenie rozpoczynali,
z reguły koncerny-przykrywki wnet otwierali.
I tak Wołodia Gehajma pędzeniem się zajął,
bo strasznie tęskno mu było do kraju.
Miejscowi wpływowi płynów amatorzy w jego napitku się rozsmakowali –
i tak, aż do brzasku promiennego Pierestrojki wszechmocnej, Wołodia był na fali.

ymcy-ymcy

Drugi, z racji ułańskiej fantazji oraz szczupłości zasobów własnego mienia,
jął żyć ściśle wedle przykazań Księgi Powalonego Rozwalenia.
Nagabywał nocą w zaułkach ciemnych okrutnie podłomordych osobników,
pytając, czy nie mają na sprzedaż dżumy brykających zarodników.
Wynikła z tego historia Jednego Uroczego Wymuszenia.

ymcy-ymcy

Trzeci zaś wyszukał watażków, koleżków jeszcze z czasów enkawu-de,
stwierdził, że fajnie ze starymi przyjaciółmi ciągnie metylową wó-dę się.
Kilku z koleżków wysokie pozycje decyzyjne zajmowało,
więc się grono szacowne szubrawczo-podatkowymi zapędami Kremla nie przejmowało,
i masę filii w branży ogólnonapojowej pozakładało.

umpa-umpa-um

Połączona potęga nabywcza naszych panów
potwornie metalicznym kiesy brzękiem
udźwiękowiła ich nowe nabytki z wdziękiem.
Odtąd uważani są za hipermaketowych sułtanów.

We własnym sosie bulgocząc, w imię dobra interesików przegłosowali,
że ino chaos w planowaniu promocji pieluch beton Kremla powali.

ymcy-ymcy

A że drażliwi byli na punkcie przytulności komitywy swej gniazd,
wnet zwołali w Savoyu familijny koleżków zjazd.
Ci spośród krewnych, co na szantaż pieluchowy byli podatni,
wnet znaleźli się w pomówień o nieślubny przychówek matni.
Ci mentalnie odporniejsi zaś zyskali miano oszustwa podatkowego gwiazd.

upf-upf-bum-bum

Familij sławetnie dobre imię w narodzie,
osadzone w samolepnych pieluszek nie-smrodzie –
jakeż to świetlisty atut w geszeftach słusznych,
wyryty złotymi zgłoskami w rodowych świątyniach pampersianych dusznych,
a na panelu „tych nie obsługujemy”... szeregi zdjęć towarzyszy durnych tetrze głupio posłusznych...

Peer comment(s):

agree Ewa Nowicka : brawo Tygrewicz! brawo Tygracki! :o))
5 days
ziêxujê
Something went wrong...
+1
1 day 19 hrs

VII/12

Przed paroma laty świat cały obiegły pogłoski, jakoby w Stanach Zjednoczonych zatrzymany został agent sowieckiego wywiadu. Niejasne okoliczności jego ujęcia mogły mieć bardzo poważne skutki dla gospodarki światowej. Sprawa wymagała natychmiastowego rozpatrzenia...
Od swoich tajnych informatorów dowiedziałem się, że ślady, które agent pozostawił w różnych rejonach globu, doprowadzić mnie mogą do pilnie strzeżonej tajemnicy...
Niestety, wszędzie, gdzie się ruszyłem, czułem na plecach czyjś oddech. Jakiś tajniak, urzędnik ochrony czy jeszcze inny ciemny typ, deptał mi wciąż po piętach, krzyżując mi plany. Mimo to, natrafiłem w końcu na tajne dane, które jakimś cudem wyciekły z pilnie strzeżonego archiwum MSZ...
Powołując się na dawne znajomości, nawiązałem kontakty z agentami szwajcarskiej komórki należącej do międzynarodowej oragnizacji wywiadowczej OMEGA...
Jak każda dobrze zorganizowana siatka szpiegowska, OMEGA posiadała swoich uzbrojonych kurierów, którzy, dzięki drobnym datkom na rzecz służb celnych, bez problemów przedostawali się przez granicę ze wschodu, dostarczając najświeższe wskazówki z Centrali w Moskwie. Ich regularne kursy trzymane były rzecz jasna w największej tajemnicy...
Kurierzy spełniali jednak jeszcze inną, ściśle jasna, funkcję. Współpracując z wieloma międzynarodowymi organizacjami i wielkimi firmami z całego świata, pozyskiwali dla organizacji wysoko postawionych ludzi...
W przypadku zdrady lub odmowy współpracy, grube ryby wpisywano na czarną listę Księgi Unicestwienia. A jeżeli to nie pomagało, kilka podejrzanych indywiduów o twarzach poznaczonych bliznami, jakby przeszli dżumę, stosowało wobec opornych bardziej stanowcze środki przymusu...
Delikatna perswazja stosowana przez Organizację działała jednak w większości przypadków na tak zwane "osoby na stanowiskach". Dzięki temu agenci bardzo szybko zaskarbiali sobie przychylność wybranych firm i w środowisku znani byli już jako "ludzie z branży"...
W krótkim czasie Organizacja stała się tak potężna, że w wielu krajach stanowiła niejako drugą władzę, kontrolując zakupy towarów deficytowych lub prawnie zakazanych (kawa, papierosy, alkohol, broń, czekolada i pluszaki). Jednak zmiana na stanowisku bossa, wybranego jednogłośnie w tajnym głosowaniu, wprowadziła w szeregach Organizacji istny chaos...
Od tej pory Organizacją zarządzać miał zupełnie niedoświadczony i przewrażliwiony na punkcie swej nieskazitelnej urody żółtodziób. Starsi (stażem, wiekiem i doświadczeniem) członkowie obawiali się, że nowy boss może zbyt łatwo ulegać wpływom konkurencji, a nawet dać się zastraszyć. Poza tym był on synem z nieprawego łoża szefa konkurencyjnej siatki, który oprócz tego, że uchylał się notorycznie od płacenia podatków, to urodą niestety nie grzeszył...
Jeden z agentów, cieszący się nieszczególnie najlepszą sławą, chcąc wyrazić swoją dezaprobatę dla nowo wybranego szefa, postanowił przyłączyć się do interesu konkurencji. Nie przewidział jednak konsekwencji swego kroku... Wkrótce został ujęty przez agentów FBI na jednym z amerykańskich lotnisk. Nie wiedział widocznie, że nie zdradza się interesów rodziny i należy jej być bezwzględnie posłusznym...
Peer comment(s):

agree Ewa Nowicka : Ty to już w dzieciństwie pisywałaś powieści z dreszczykiem, nie? ;o)
3 days 22 hrs
Something went wrong...
+1
1 day 22 hrs

"Pomroczność jasna, czyli zagmatwane dzieje Gorzelni im. Mikołaja Ochlaja"

Przed kilkoma laty dobiegły mnie słuchy, jakoby Vera za jakiegoś księcia wyszła, dziatwy z nim napłodziła i na rubieże się wyniosła. Dziwne to było o tyle, że źle się na tych terenach wtedy działo. Sowieci próbowali bowiem postawić swą gospodarkę na najwyższym światowym poziomie za pomocą produkcji wódki, co miało opłakane w społeczeństwie skutki. Vera, książę i dzieci stoczyli się i co ranka wstawali w alkoholowej malignie...
Zamroczone nieco alkoholem ostatniej libacji maleństwa wyszły (jak co ranka) by spędzić ciężki dzień pracy w pobliskiej gorzelni. Na ziemi przed domem spostrzegły podłużne, głębokie ślady. Wcale ich to nie zdziwiło, bowiem świat (w tej szerokości geograficznej) pełen był dobrze strzeżonych tajemnic. Kilka kroków dalej spostrzegły długi cylinder z charakterystycznym znaczkiem BAJOHAZARD... Pojemnik był pęknienty, lecz nie było im dane dowiedzieć się co stanowiło jego zawartość; dzieci po prostu znikły...
Późnym popołudniem zamroczony xiążę i pijana Vera wrócili do swojej betonowej chatki. Spodziewali się zastać tam rozgrzane spirytusem dzieci. Jakież było ich zdziwienie, gdy drzwi otworzył im smutny pan w ciemnych okularach (urzędnik służby ochrony Gorzelni im. Mikołaja Ochlaja) i już w progu stwierdził: Bandyci! Przelała się czara spirytu (tak tam mówiono), sami chlacie, a zgodnie z pozyskanymi danymi naszych najlepszych pracowników posłaliście na odwyk!!
Smutny pan w roboczym ubraniu tajniaka wysyczał przez zęby: "My się nie boimy takich mąciwódów jak wy! Po kilku dniach pracy i tak sypniecie wszystkie kontakty!" Mówił z takim przekonaniem, jakby doskonale wiedział, że zalany w trupa xiążę był agentem komórki Tajnego Rewolucyjnego Ugrupowania Pijaczy Alkoholu Etylowego "KILLINGGORZAŁŁA" (w skrócie TRUPEK), podlegającą pod Centralę Międzynarodowej OMEGI "K" (w skrócie CMOK). CMOK zajmował się dystrybucją alkoholu pochodzącego z nielegalnego źródła zagranicznego.
Xiążę miał powody do strachu. Regularnie wysyłał Verę wraz z dziećmi jako uzbrojonych kurierów, mających odebrać nielegalny sztof z Moskwy... Wszyscy oni byli zobowiązani do zachowania celu wyprawy w tajemnicy... Wyegzekwowanie tego wymogu od osób cierpiących na upojenie chroniczne nastręczało wielu trudności. Przecież dzieci mogły coś chlapnąć w centralnym homologowanym ludowym etylowozie (CHLEW [odpowiednik WARSA]). A sama Vera mogła coś powiedzieć zajmując się po pijaku tymi śmiesznymi rzeczami z końduktorem.
Obawy Xięcia okazały się nie być płonnymi. Pilnie strzeżona tajemnica wyszła na jaw. Xiążę zaklął gdy szary pan w mrocznym pomieszczeniu w gorzelni zaczął mu rozwiercać kolano wiertłem o średnicy 7 mm. Gdyby nie wypity mocny spirytus (99,99%), pewnie wyzionąłby ducha od tego strasznego bólu. "Jaką funkcję pełniłeś &*%$%@&#%@$ w tej cholernej rewolucyjnej firmie?!!!!" Wrzeszczał gość w prochowcu i kapeluszu coraz głębiej wnikając wiertłem w kolano (wchodziło jak w masło)...
Lecz xiążę był niezwykle dzielny. Nie wypowiedział ani słowa na temat firmy, organizacji, kurierów, dzieci ani Very... Mimo, że szare indywiduum zastosowało bodaj wszystkie tortury opisane w "Księdze Niszczenia Wrogów Gorzelni"... Ta zaraza uciekała się nawet do szantażu! Ale xiążę milczał (pewnie dlatego, że w pierwszej kolejności po rozwierceniu kolan obcięto mu język)... Dopiero, gdy do pokoju weszła Vera Xiążę otworzył usta i powiedział "glleggeeleeeeellllgggeeeeuuuuu!!", wiele zważywszy na jego stan.
Cała wypowiedź xięcia była przepełniona wściekłością, nienawiścią i pogardą. Z jego oczu (jedyne nie naruszone torturami organy) popłynęły krokodylowe łzy, które spływając na posadzkę ułożyły się w napis: Dlaczego mi to zrobiłaś wredna Vero ty jedna!?!? Vera była bowiem uśmiechnięta, wesoła, ubrana w króciutką spódniczkę i trzymała pod rękę urzędnika zajmującego w gorzelni jedno z decydenckich stanowisk. To człowiek, który jednym swym podpisem niszczył okoliczne firmy, a nawet całe branże.
Mężczyzna brzuchem niezwykych wręcz rozmiarów i takoż samym zakresem władzy. Dzięki swej pozycji podpisując umowy wyłącznie z lokalnymi kontrahentami wykończył był wszystkie biura tłumaczeń w okolicy. Wszystkie zakupy, których dokonywała gorzelnia były ściśle dostosowane do jego potrzeb. Jednym słowem chaos. Zamiast ziemniaków gorzelnia destylowała wódkę z marchwi (widzimisie decydenta). Wóda była lekko pomarańczowa, ale okoliczne ochlapusy mówiły, że nieźle wchodzi; nazywali ją rudym mózgochlastem... Za to wytłoki doskonale czyściły kadzie!
A Vera, no cóż, ona była ofiarą. Kiedyś jeszcze za czasów swych SŁAWETNYCH URODZIN zaniechała płacenia podatków. Po przyjeździe na Ruś dowiedział się o tym urzędnik, a że Vera łatwym kąskiem dla szantażysty, to i tak zostało. Uprawiała z nim pozamałżeński ogródek uważając przy tym, by nie napomykać o szantażu. Urzędnika było bowiem łatwo urazić, a wtedy: żegnaj wolności... Aż w końcu zakochała się nieszczesna, ale kamuflaż przed xięciem czyniła.
Przez cały ten dwulicowy czas Veruchna starała się, by nie pokalać dobrego imienia obu panów. Jednemu (grubciowi gorzelnianemu) za nic nie chciała popsuć interesów, które czynił (doiła go niemiłosiernie ukradnkiem wydając udój na spiryt z gorzelni), drugiemu zaś - Xięciu - nie chciała robić do butów, ponieważ bądź co bądź był głową jej rodziny (czego zresztą cholernie żałowała). Dupinka – tak nazywał ją Xiążę – musiała być posłuszna mężowi na każdym kroku.


Ufff... Nie lubię robić ctrl+C, ctrl+V jeśli nie chodzi o dobrze płatne zlecenia...

--------------------------------------------------
Note added at 1 day 22 hrs 27 mins (2004-06-03 18:07:29 GMT)
--------------------------------------------------

A co do autora i tytułu, to mam dwa typy:
Wielka Encyklopedia PWN
Albo \"Akwarium\" Suworowa...
Peer comment(s):

agree Ewa Nowicka : super! :o) Stasek, a mo¿e by tak opatentowaæ tego Rudego Mózgochlasta?
3 days 20 hrs
Something went wrong...
Term search
  • All of ProZ.com
  • Term search
  • Jobs
  • Forums
  • Multiple search